Logo Karkonoskiego Sejmiku Osób niepełnosprawnych

Zawód z misją — rze­czy­wi­stość czy pusty frazes?

Ilość zawo­dów czy ofert na ryn­ku pra­cy jest kolo­sal­na. Cha­rak­ter, zain­te­re­so­wa­nia czy też pre­dys­po­zy­cje pomo­gą nam na odna­le­zie­nie pomy­słu na sie­bie. Wśród tych nie­zli­czo­nych moż­li­wo­ści jest tak­że spe­cy­ficz­na gru­pa zawo­dów, któ­rych głów­ną moty­wa­cją jest pomoc innym. Nazwa­ne zawo­da­mi pożyt­ku czy zaufa­nia spo­łecz­ne­go, ukie­run­ko­wu­ją swo­ją aktyw­ność na nie­sie­nie pomo­cy. Pośród nich są tak­że pra­cow­ni­cy lokal­nych ośrod­ków pomo­cy spo­łecz­nej. Oka­zu­je się jed­nak, że owa misyj­ność, w wie­lu przy­pad­kach, scho­dzi na dru­gi plan.

Pani Maria to 80-let­nia kobie­ta wynaj­mu­ją­ca małe miesz­ka­nie w nie­du­żym mie­ście. Pomi­mo swo­je­go wie­ku miesz­ka sama. Samot­ne miesz­ka­nie jest nie tyl­ko przy­kre, ale i nie­bez­piecz­ne dla star­szych ludzi. Zwłasz­cza dla pani Marii, któ­ra cier­pi na zaawan­so­wa­ną demen­cję star­czą. Przy­pa­dek tej spo­koj­nej jele­nio­gó­rzan­ki może być prze­stro­gą dla wie­lu samot­nych osób w star­szym wie­ku, jak i dla ich rodzin.

Sło­necz­ne­go, wrze­śnio­we­go dnia, spa­ko­waw­szy waliz­kę, pani Maria wyszła z miesz­ka­nia, zapo­mi­na­jąc o jego zamknię­ciu. Po kil­ku prze­by­tych już kilo­me­trach star­szą kobie­tę spo­tka­ła para tury­stów podró­żu­ją­cych samo­cho­dem do Woj­cie­szyc. – Chcie­li­śmy pod­wieźć tę miłą, ale jak­że zagu­bio­ną kobie­tę – mówi pani Anna z Pie­cho­wic. Sytu­acja wyda­wa­ła się co naj­mniej dziw­na, gdyż star­szą kobie­tę spo­tka­li na środ­ko­wym odcin­ku obwod­ni­cy do Szklar­skiej Porę­by. Bez namy­słu posta­no­wi­li jej pomóc. Jak się oka­za­ło, celem pani Marii był jej dom…w Lubli­nie. Spra­wa zanie­po­ko­iła podró­żu­ją­cą parę, dla­te­go bez waha­nia zabra­li kobie­tę do swo­je­go domu, sta­ra­jąc się usta­lić kim tak napraw­dę jest .

- Prze­ra­ża­ją­ca jest świa­do­mość, że bez­bron­na i bez­rad­na oso­ba z demen­cją , na oczach wie­lu świad­ków, zosta­je bez pomo­cy – ubo­le­wa pani Anna. Kobie­cie uda­ło się usta­lić toż­sa­mość i miej­sce zamiesz­ka­nia pani Marii. Wie­dzia­ła też, że spra­wy nie może tak zosta­wić, dla­te­go czym prę­dzej zain­ter­we­nio­wa­ła w lokal­nym ośrod­ku pomo­cy spo­łecz­nej. Oka­za­ło się, że pani Maria jest pod opie­ką ośrod­ka, a z powo­du zawan­so­wa­nej demen­cji star­czej takie „wyciecz­ki” zda­rza­ją się jej dość czę­sto. Star­sza kobie­ta jest zna­na tak­że poli­cji, któ­ra już wie­lo­krot­nie przy­wo­zi­ła ją do ośrod­ka. Pani Anna posta­no­wi­ła tak­że podzie­lić się tą spra­wą z Sta­ni­sła­wem Schu­ber­tem – Pre­ze­sem Kar­ko­no­skie­go Sej­mi­ku Osób Nie­peł­no­spraw­nych. Zna­ny ze swo­je­go pro­spo­łecz­ne­go nasta­wie­nia Pre­zes rów­nież pod­szedł do spra­wy bar­dzo oso­bi­ście. – Uda­ło mi się dotrzeć do syna pani Marii, któ­ry pozo­sta­wił mat­kę bez opie­ki. Nie­zwłocz­nie poin­for­mo­wa­łem cen­trum zarzą­dza­nia kry­zy­so­we­go w tutej­szym ośrod­ku pomo­cy spo­łecz­nej – wyli­cza Pre­zes. Panu Schu­ber­to­wi spra­wa wyda­ła się co naj­mniej podej­rza­na, dla­te­go zain­ter­we­nio­wał o zaję­cie się tą kobie­tą ze szcze­gól­nym wyczu­le­niem. — — Sko­ro już kil­ka razy tej kobie­cie zda­rza­ły się takie „wypra­wy”, to dla­cze­go dalej miesz­ka­ła sama i nikt się nią nie zaopie­ko­wał – zasta­na­wia się Pre­zes. Takie samo pyta­nie nur­to­wa­ło tak­że panią Annę.

Wąt­pli­wo­ści nie­ste­ty nie zosta­ły roz­wia­ne, a spra­wa skom­pli­ko­wa­ła się jesz­cze bar­dziej. Po sze­ściu dniach od wspo­mnia­ne­go zna­le­zie­nia pani Marii, kobie­ta znów wyszła z miesz­ka­nia, pozo­sta­wia­jąc je otwar­te. Tym razem nie­ste­ty nikt jej nie spo­tkał i do tej pory nie wró­ci­ła do domu. Poli­cja nie­zwłocz­nie roz­po­czę­ła poszu­ki­wa­nia, nagła­śnia­jąc spra­wę w lokal­nych mediach. Bez skut­ku. Po mie­sią­cu dalej nie mamy żad­nych infor­ma­cji. Choć szan­se na odna­le­zie­nie pani Marii male­ją z każ­dym dniem, pozo­sta­je nam cze­kać z wiel­ką nadzie­ją na dobre wieści.

Star­szych, scho­ro­wa­nych i ska­za­nych na samot­ność osób nie bra­ku­je w naszym kra­ju. Mimo zagwa­ran­to­wa­nych kon­sty­tu­cyj­nie wie­lu praw m.in. do ochro­ny życia czy posza­no­wa­nia god­no­ści, los nie­któ­rych oby­wa­te­li wzru­sza nie­mal do łez. To wła­śnie pomoc takim ludziom nale­ży do wspo­mnia­nych zawo­dów pożyt­ku spo­łecz­ne­go. Tak­że nasza boha­ter­ka jest pod­opiecz­ną jed­nej z lokal­nych insty­tu­cji z tego zakre­su. W sta­tu­cie pla­ców­ki, w któ­rej inter­we­nio­wał Pre­zes Schu­bert oraz pani Anna, czy­ta­my, że ich celem jest m.in.: „pra­ca socjal­na na rzecz popra­wy funk­cjo­no­wa­nia osób i rodzin w ich śro­do­wi­sku spo­łecz­nym, pro­wa­dze­nie i roz­wój nie­zbęd­nej infra­struk­tu­ry socjal­nej, kie­ro­wa­nie do domu pomo­cy spo­łecz­nej i pono­sze­nie odpłat­no­ści za pobyt miesz­kań­ca w tym domu, a tak­że pro­wa­dze­nie i zapew­nie­nie miejsc w ośrod­ku oraz orga­ni­zo­wa­nie opie­ki i usług domo­wych”. W dal­szej czę­ści poja­wia się tak­że zapew­nie­nie ochro­ny pozio­mu życia osób, rodzin i grup spo­łecz­nych. Brzmi pięk­nie i donio­śle. Czy jed­nak w sytu­acji pani Marii sło­wa zosta­ły wcie­lo­ne w czy­ny? Dla­cze­go pozwo­lo­no na samot­ne mie­sza­nie scho­ro­wa­nej kobie­ty i dopro­wa­dzo­no, do tak tra­gicz­nej sytuacji?

Lokal­ne służ­by tłu­ma­czą się, że ośrod­ko­wi zna­na była sytu­acja życio­wa tej kobie­ty. Wie­dząc, że znaj­du­je się ona w trud­nej sytu­acji zdro­wot­nej, pod­ję­li się wszel­kich nie­zbęd­nych dzia­łań leżą­cych w ich kom­pe­ten­cji. Na swo­ją obro­nę przy­ta­cza­ją tak­że obo­wią­zu­ją­ce prze­pi­sy. Zgod­nie z arty­ku­łem 87 usta­wy z dnia 25 lute­go 1964 r. Kodeks rodzin­ny i opie­kuń­czy (Dz. U. z 2015r., poz. 583) „rodzi­ce i dzie­ci obo­wią­za­ni są wspie­rać się wza­jem­nie”. Zobo­wią­za­ny takim zapi­sem ośro­dek nawią­zał kon­takt z sio­strą, synem i cór­ką zagi­nio­nej kobie­ty, zobo­wią­zu­jąc ich do zapew­nie­nia opie­ki Pani Marii. — Człon­ko­wie rodzi­ny pomi­mo wcze­śniej zło­żo­nych dekla­ra­cji zwią­za­nych z pod­ję­ciem opie­ki nie poczy­ni­li sto­sow­nych dzia­łań w kie­run­ku zapew­nie­nia jej pomo­cy. Z uwa­gi na powyż­sze tutej­szy ośro­dek skie­ro­wał spra­wę do wła­ści­we­go sądu – tłu­ma­czą wła­dze ośrod­ka, doda­jąc, że w tej kwe­stii pod­ję­li wszel­kie dzia­ła­nia zmie­rza­ją­ce do zapew­nie­nia pomo­cy star­szej kobiecie.

W tym momen­cie poja­wia się pyta­nie czy lokal­ny ośro­dek, któ­re­go prio­ry­te­to­wą dzia­łal­no­ścią jest z zało­że­nia pomoc potrze­bu­ją­cym, zro­bił wszyst­ko co w swo­jej mocy by pomóc tej kobie­cie? Dla­cze­go admi­ni­stra­cyj­ne pro­ce­du­ry, ponow­nie zdo­mi­no­wa­ły ludz­kie podej­ście do spra­wy? Mimo nie­licz­nych przy­kła­dów ludzi dobrej woli, takich jak Pre­zes KSON‑u czy zupeł­nie obca dla zagi­nio­nej pani Anna, dalej domi­nu­ją ci, któ­rzy zapo­mnie­li o misyj­no­ści nie tyl­ko swo­je­go zawo­du, ale tak­że o zwy­kłej ludz­kiej empa­tii. Zmia­na pro­ce­dur i pra­wa nie jest rze­czą łatwą i wie­lu przy­pad­kach to przy­sło­wio­wa „wal­ka z wia­tra­ka­mi”. Czy jed­nak cza­sa­mi nie wystar­czy oka­zać choć odro­bi­nę dobrej woli i ser­ca, któ­re nie tyl­ko wnio­są nie­co rado­ści w życie innych, ale nawet oca­lą ich życie?