Logo Karkonoskiego Sejmiku Osób niepełnosprawnych

Edmund Mon­siel – arty­sta cho­ry na schizofrenie

„Cho­ro­ba psy­chicz­na nie two­rzy talen­tu, ale może go wyzwo­lić,
spo­tę­go­wać siły twór­cze, nadać pięt­no nie­po­wta­rzal­nej oryginalności”

Anto­ni Kępiński

Wpływ cho­ro­by arty­sty na osta­tecz­ny kształt dzie­ła to zagad­nie­nie obec­ne w histo­rii sztu­ki od daw­na. Z punk­tu widze­nia ści­śle lekar­skie­go cho­ro­ba psy­chicz­na jest zja­wi­skiem szko­dli­wym, któ­re czę­sto pro­wa­dzi do degra­da­cji i zaha­mo­wa­nia dzia­łal­no­ści twór­czej, ale z per­spek­ty­wy histo­rii, pozna­nia psy­cho­lo­gicz­ne­go i war­to­ści kul­tu­ro­wych posze­rzy­ła ona wie­dzę ludz­ką o takie obsza­ry, któ­rych przy­szło by może żało­wać, gdy­by je skre­ślić z dzie­jów ludz­ko­ści (Kępiń­ski, 1981, s. 80).

Schi­zo­fre­nia jest jed­ną z cho­rób psy­chicz­nych, któ­ra czę­sto powo­du­je u cho­re­go eks­pre­sję w posta­ci arty­stycz­nej m.in. w for­mie pla­stycz­nej. Twór­czość w schi­zo­fre­nii jest wyra­zem eks­ta­tycz­nych wizji i prze­żyć auto­ra, poczu­cia zmia­ny wła­snej psy­chi­ki, wzmo­żo­nej zdol­no­ści prze­ży­wa­nia. Sztu­ka peł­ni odmien­ną niż w przy­pad­ku zdro­wych ludzi funk­cję pole­ga­ją­cą na wymy­ka­niu się wro­gim siłom, któ­re pró­bu­ją zawład­nąć cho­rym. Wytwo­ry wyobraź­ni two­rzo­ne pod­czas cho­ro­by psy­chicz­nej mają też pew­ne spe­cy­ficz­ne cechy. Malar­stwo schi­zo­fre­ni­ków cha­rak­te­ry­zu­je się: dzi­wacz­ny­mi, manie­rycz­ny­mi, baro­ko­wy­mi for­ma­mi, ści­słym wypeł­nie­niem po brze­gi kom­po­zy­cji, włą­cza­niem ele­men­tów pisma, powta­rza­ją­cych się kształ­tów, sym­bo­li w danym obra­zie, czy moty­wów w serii obra­zów, geo­me­try­za­cją, sche­ma­ty­za­cją for­my, dekom­po­zy­cją ludz­kich oraz zwie­rzę­cych posta­ci, dzi­wacz­ny­mi mon­stra­mi (Bed­nar­ska, 2008).

W niniej­szej pra­cy chcia­ła­bym przed­sta­wić twór­czość zna­ne­go pol­skie­go rysow­ni­ka samo­uka Edmun­da Mon­siel, u któ­re­go schi­zo­fre­nia wyzwo­li­ła nie­zwy­kły talent malar­ski. Jest pew­ne, że arty­sta ten przed zacho­ro­wa­niem nie prze­ja­wiał zain­te­re­so­wa­nia sztu­ką, a cho­ro­ba „otwo­rzy­ła” mu oczy na jej pięk­no. Zbiór zacho­wa­nych rysun­ków i szki­ców tego arty­sty, opa­trzo­nych inskryp­cja­mi o tre­ści reli­gij­no-posłan­ni­czej, może być rodza­jem albu­mu ilu­stru­ją­ce­go pla­stycz­nie obraz schizofrenii.

Pierw­szy raz poka­za­no rysun­ki Mon­siel w kwiet­niu 1963 roku na zbio­ro­wej Wysta­wie Pro­ble­mo­wej Pla­sty­ki Ama­tor­skiej w Towa­rzy­stwie Przy­ja­ciół Sztuk Pięk­nych w Kra­ko­wie. Pierw­szą indy­wi­du­al­ną wysta­wę pt. Świat samot­nych wizji E.M. z Wożu­czy­na, otwar­to 19 listo­pa­da 1963 roku w ówcze­snej sie­dzi­bie orga­ni­za­to­ra — Kra­kow­skie­go Oddzia­łu Sto­wa­rzy­sze­nia histo­ry­ków sztu­ki. Obec­nie jego pra­ce pla­stycz­ne moż­na oglą­dać w muze­ach w Szwaj­ca­rii, Fran­cji, Japo­nii, Anglii, Sło­wa­cji, Chi­ca­go, Kra­ko­wa i War­sza­wy (źró­dło inter­ne­to­we nr 1).

Edmund Mon­sie­lu­ro­dził się 12 listo­pa­da 1897 roku w mie­ście Łasz­czo­wo na Zamojsz­czyź­nie, zmarł nato­miast 8 kwiet­nia 1962 roku w szpi­ta­lu w Toma­szo­wie Lubel­skim na sku­tek kom­pli­ka­cji pogry­po­wych. Wycho­wy­wał się w nie­zbyt zamorz­nej rodzi­nie rze­mieśl­ni­czej, zdo­był jedy­nie wykształ­ce­nie pod­sta­wo­we. Przed woj­ną poma­gał mat­ce
w pro­wa­dze­niu nie­wiel­kie­go skle­pu w mia­stecz­ku w któ­rym się uro­dził. Mon­siel był oso­bą bar­dzo skry­tą, nie utrzy­mu­ją­cą zaży­łych kon­tak­tów z oto­cze­niem. W trak­cie woj­ny prze­niósł się do bra­ta, któ­ry miesz­kał w Wożu­czy­nie-Cukrow­ni, gdzie dano mu miej­sce na strychu.

Po woj­nie roz­po­czął pra­cę jako wago­wy w cukrow­ni. Począ­tek jego cho­ro­by datu­je się na rok 1943, wte­dy to bar­dzo się zmie­nił, zaczął dziw­nie się zacho­wy­wać, stał się prze­sad­nie reli­gij­ny. Po woj­nie posta­no­wił zamiesz­kać sam, na swo­je miesz­ka­nie wybrał opusz­czo­ny młyn. W poło­wie lat 50. musiał zamie­nić miesz­ka­nie, bo młyn zaczął się walić. Wyna­jął pokój w Wożu­czy­nie, gdzie miesz­kał sześć albo sie­dem lat, aż do śmier­ci (Kępiń­ski, 1981, s. 86).

Po jego śmier­ci oka­za­ło się, że przez ostat­nie dwa­dzie­ścia lat życia czas wol­ny poświę­cał ryso­wa­niu, o czym nikt z oto­cze­nia nie wie­dział. Porząd­ku­jąc rze­czy zmar­łe­go, rodzi­na zna­ła­zła w kufrze oraz na stry­chu pra­ce, któ­re „skar­bem” nazwa­li po jakimś cza­sie dopie­ro powiad­mo­mie­ni o odkry­ciu ludzie zwią­za­ni ze sztu­ką. Mon­siel pozo­sta­wił po sobie oko­ło 520 rysun­ków, któ­re na jakiś czas spo­wro­tem zosta­ły scho­wa­ne do kufra i prze­cho­wa­ne przez jego wnucz­kę. Pra­ce ujrza­ły świa­tło dzien­ne znacz­nie póź­niej dzię­ki kuzy­no­wi, któ­ry posta­no­wił dowie­dzieć się jaką war­tość mają ów rysun­ki. Zgło­sił się po pomoc do tygo­dni­ka „Prze­krój”, w któ­rym w 1964 roku uka­zał się arty­kuł ilu­stro­wa­ny dwie­ma repro­duk­cja­mi. Ów publi­ka­cja spo­tka­ła się z ogrom­nym zain­te­re­so­wa­niem znaw­ców sztu­ki. Dwaj bada­cze odku­pi­li od rodzi­ny pra­ce Mon­siel i zebra­li infor­ma­cje o ich auto­rze. Zda­niem ów bada­czy rysun­ki świad­czą o cho­ro­bie, jed­nak nale­ży pamię­tać, że pra­ce pla­stycz­ne są odbi­ciem życia wewnętrz­ne­go praw­dzi­we­go arty­sty, a cho­ro­ba wyzwo­li­ła jedy­nie talent (źró­dło inter­ne­to­we nr 1).

Mon­siel swo­je rysun­ki wyko­ny­wał zwy­kłym, twar­dym, dobrze zatem­pe­ro­wa­nym ołów­kiem malu­jąc m.in. na tecz­kach biu­ro­wych, papier­kach, okład­kach ksią­żek, stro­nach tytu­ło­wych ksią­że­czek do nabo­żeń­stwa oraz na wie­ku drew­nia­nej skrzyn­ki. Pod­sta­wo­wym środ­kiem wyra­zu w jego pra­cach jest linia o zróż­ni­co­wa­nej sze­ro­ko­ści i natę­że­niu kolo­ru (biało–szaro–srebrzysto–czarne) (źró­dło inter­ne­to­we nr 1).

Więk­szość rysun­ków jest opa­trzo­na data­mi, moż­na więc śle­dzić ewo­lu­cję cho­ro­by i twór­czo­ści artysty.Jego pierw­sze pra­ce pocho­dzą z okre­su Wiel­ka­no­cy 1943 r. W tym też roku, jak już wspo­mnia­łam wcze­śniej upa­tru­je się począt­ku jego cho­ro­by. W rysun­ku opa­trzo­nym napi­sem “Pan Jezus obja­wił się w Wiel­ki Pią­tek 1943 r.” moż­na dopa­try­wać się pla­stycz­ne­go przed­sta­wie­nia momen­tu olśnie­nia schi­zo­fre­nicz­ne­go. Praw­do­po­dob­nie są to wize­run­ki pierw­szych halu­cy­na­cji Mon­sie­la. Jakiś czas po tym jak rysow­nik stwo­rzył por­tre­ty Chry­stu­sa, któ­re ema­no­wa­ły tra­gicz­nym spo­ko­jem i chło­dem jego rysun­ki zaczę­ły przed­sta­wiać dra­ma­tycz­ny cha­os, z któ­re­go wyła­nia­ją się poszcze­gól­ne oczy, wyszcze­rzo­ne zęby, gro­te­sko­we, czę­sto groź­ne twa­rze. Ów twa­rze zwie­lo­krot­nia­ją się, for­my prze­cho­dzą jed­na w dru­gą, sta­ją się coraz bar­dziej dzi­wacz­ne. W rysun­ku „Kom­po­zy­cja z twa­rzą” mamy do czy­nie­nia ze szczy­to­wy cha­osem obłęd­ne­go widze­nia. W tym momen­cie z twór­czo­ści Mon­siel nie pozo­sta­ło już prak­tycz­nie nic z form daw­ne­go, real­ne­go świa­ta. Z obra­zów tych ema­nu­je lęk i poczu­cie gro­żą­cej kata­stro­fy. W tym okre­sie Mon­siel mil­czy, tzn. nie opa­tru­je swych rysun­ków napi­sa­mi. Wyglą­da to tak jak­by brak mu było słów do opi­sa­nia strasz­nych prze­żyć, któ­re nim owładnęły.Po kil­ku mie­sią­cach z tego natło­ku roz­ko­ja­rzo­nych linii i kształ­tów, kon­kre­ty­zu­je się nowy, sztyw­ny i nie­mal już nie­zmien­ny do koń­ca twór­czo­ści obraz psy­cho­tycz­ne­go świa­ta, w któ­rym Mon­siel znaj­du­je w koń­cu oca­le­nie. Pew­ny swo­jej wiel­ko­ści głę­bo­ko wie­rzy, że jest posłan­ni­kiem Boga. Do koń­ca życia nie zdra­dza jed­nak przed nikim swo­ich uro­jeń i swo­jej twór­czo­ści. Wobec świa­ta jest skrom­nym, samot­nym dzi­wa­kiem, nato­miast w swo­im schi­zo­fre­nicz­nym świe­cie jest wybrań­cem Boga. W tym okre­sie two­rze­nia “nowe­go świa­ta” na gru­zach świa­ta roz­bi­te­go przez psy­cho­zę, nastę­pu­je uspo­ko­je­nie i kon­kre­ty­za­cja for­my. Powo­li zni­ka­ją nie­zwy­kłe maski, groź­nie wyszcze­rzo­ne pasz­czę­ki, a jeśli już się poja­wia­ją, to tyl­ko jak­by dla przy­po­mnie­nia nie­bez­pie­czeń­stwa zła, jed­nak wyglą­da na to, że jest już jak­by oswo­jo­ne, pod­po­rząd­ko­wa­ne idei Boga (Kępiń­ski, 1981, s.86–87).

Twór­czość Mon­sie­la ma wąski zakres tre­ści i for­my. Po krót­kim okre­sie kata­stro­ficz­ne­go prze­ło­mu osią­ga swo­ją dosko­na­łość i nie wyka­zu­je dal­szej ewo­lu­cji, co oczy­wi­ście nie umniej­sza jej war­to­ści. Mon­siel w swo­im zakre­sie dzia­ła śmia­ło i pew­nie, tak jak nie ma wąt­pli­wo­ści co do świa­ta, któ­ry zro­dził się w jego wyobraź­ni. Jego twór­czość speł­ni­ła rolę katar­tycz­ną; uwol­ni­ła go od lęku, nada­ła mu w jego oczach wyso­ką ran­gę spo­łecz­ną. Błę­dem było­by sądzić, że rysun­ki Mon­sie­la są tyl­ko odbi­ciem jego schi­zo­fre­nicz­ne­go świa­ta. Cho­ry na schi­zo­fre­nię nie dba o ład, two­rzy wizję świa­ta tak, by się zga­dza­ła z jego doświad­cze­niem pato­lo­gicz­nie zmie­nio­nym. Rysun­ki Mon­siel pomi­mo, że budzą nie­po­kój, są zhar­mo­ni­zo­wa­ne i pod­da­ne dys­cy­pli­nie twór­czej. Wol­no jed­nak sądzić, że dla Mon­sie­la jego pra­ca arty­stycz­na mia­ła inne zna­cze­nie niż dla świa­do­me­go artysty.

Nie wia­do­mo do jakie­go stop­nia rozu­miał on zwią­za­ne ze sztu­ką zagad­nie­nia este­ty­ki i warsz­ta­tu pla­stycz­ne­go. Jego licz­ne szki­ce dowo­dzą, że świa­do­mie doko­ny­wał on pew­nych prób i poszu­ki­wań. Impul­sem do two­rze­nia były u nie­go spra­wy poza­ar­ty­stycz­ne, jego uro­je­nio­we prze­ko­na­nie, że jest posłan­ni­kiem Boga, że jego rysun­ki i inskryp­cje nawró­cą ludz­kość na wła­ści­wą dro­gę (Kępiń­ski, 1981, s. 88–89).

Mon­siel jest rzad­kim przy­kła­dem wyzwo­le­nia przez cho­ro­bę talen­tu i inspi­ra­cji twór­czej, a for­ma i treść jego rysun­ków są w ogrom­nej mie­rze zwią­za­ne z jego pato­lo­gicz­nym widze­niem świa­ta. Pra­ce jego mają ogrom­ny urok. Pomi­mo, że na począt­ku mogą budzić strach i nie­po­kój, wyra­ża­ją wiel­ką radość. Zawsze bowiem prze­bły­sku­je w nich pro­myk nadziei, odwo­łu­ją­cy się do miło­ści i odda­nia Bogu. Dzie­ła Mon­siel, jak i pra­ce innych uzdol­nio­nych cho­rych na schi­zo­fre­nię, są w jakimś stop­niu ape­lem świa­ta ludzi dotknię­tych psy­cho­zą do ludzi zdro­wych. Cho­ry psy­chicz­nie jest ści­śle zwią­za­ny ze swą twór­czo­ścią, wyra­ża ona bowiem bez­po­śred­nio jego psy­chi­kę. Poprzez ana­li­zę ich twór­czo­ści może­my dotrzeć do wnę­trza ich subiek­tyw­ne­go świata.

Dag­ma­ra Baszczyk

psy­cho­log, pedagog-terapeuta

Biblio­gra­fia:

  • Bed­nar­ska M., Wyobraź­nia i twór­czość, „Edu­ka­cja i Dia­log”, 2008 nr 9
  • Kępiń­ski A., Schi­zo­fre­nia, War­sza­wa 1981
  • Źró­dło inter­ne­to­we nr 1: http://209.85.129.132/search?q=cache:Oi84y5GX6AsJ:uczyc-sie-z-historii.pl/pl