Był sobie raz Polski Związek Niewidomych i było także wiele przeróżnych organizacji zajmujących się pojedynczymi problemami i zagadnieniami dotyczącymi osób z niesprawnością zwroku.
Tak w tej pierwszej organizacji, jak i w stowarzyszeniach drugiego typu występowały, jak to w życiu, przynajmniej doczesnym, przeróżne zakłócenia, zaburzenia, nieporozumienia itp., itd.
W miarę narastania konfliktów rzeczywistych i urojonych, wymienione jednostki społeczne coraz to chętniej i obficiej korzystały z możliwości występowania do istniejących coraz liczniej w demokratycznych państwach struktur kontrolnych, które miały za zadanie wykrywanie nieprawidłowości oraz przywracanie porządku w organizacjach starego, nowego i nie zawsze wiadomo, jakiego typu i rodzaju.
W wyniku umacniającego się zjawiska takiego występowania ugruntowała się stopniowo idea, że każdy z członków danej jednostki ma prawo wiedzieć, na co wydawane są pieniądze danej organizacji, do której należy, a dalej – nawet i w takiej, do której nie należy, ale teoretycznie należeć by mógł. Ostatecznie organizacje i stowarzyszenia otrzymywały coraz więcej coraz to obszerniejszych elaboratów, w których jednostki i grupy ludzi domagały się odpowiedzi na szereg pytań odnoszących się do wydawanych przez siebie środków. Elaboraty te kierowane były w zasadzie do organów kontrolnych, które musiały udzielać odpowiedzi na stawiane pytania, a żeby udzielenie na takie pytania odpowiedzi było możliwe, organy te zmuszone były dokonywać szczegółowej kontroli merytorycznej działalności danej organizacji. A ponieważ stawiane pytania, wysuwane podejrzenia i pomysły zahaczały o coraz więcej zagadnień, organizacje w krótkim czasie zajęły się wyłącznie wyjaśnianiem poszczególnych zarzutów, wyrzutów i podrzutów, a ich rzeczywista działalność merytoryczna najpierw przybrała charakter szczątkowy, a następnie zerowy, bo nie było już na nią czasu.
W konsekwencji takiego rozwoju zdarzeń polski Związek Niewidomych, który ciągle był sobie raz, wypracował nowoczesną formę działalności. Polegała ona na tym, że na podstawie wcześniej przesyłanych elaboratów, postulatów i dezyderatów zostały opracowane szczegółowe formularze odpowiadające na zadawane pytania, stawiane rządania i przewidywane zarzuty, a z kolei organy kontrolne stworzyły formularze, których wypełnienie zaczynało się od słów: „wyżej wymieniony organ kontrolny (podać nazwę i temat zagadnienia) uprzejmie informuje, że po rozpatrzeniu (podać czego) nie stwierdził żadnych uchybień ani nieprawidłowości (podać, jakich).” Powyższe formularze po ich wypełnieniu były przesyłane zainteresowanym, którzy teraz już mogli zasiadać do pisania kolejnego elaboratu i cały ciąg czynności zaczynał się od początku. Ostatecznie wszystkie strony były zadowolone, a ponieważ na realną działalność merytoryczną nikt już nie miał czasu, postanowiono, że poza płacami, żadnych i nnych środków ani organy kontrolne, ani kontrolowane, nie potrzebują. Uzyskano w ten sposób bardzo poważne oszczędności w sferze wydatków na pomoc społeczną. Osoby zatrudnione w owganach kontrolnych i kontrolowanych otrzymywały od czasu do czasu specjalne nagrody z tytułu uzyskiwanych oszczędności, a także odznaczenia państwowe za działalność charytatywną, nie wymagającą żadnych nakładów.
W kolejnej fazie rozwoju organy kontrolne i kontrolowane regularnie powoływały specjalne jednostki nadzorujące typu sądy koleżeńskie, komisje rewizyjne itp. Itd., przy czym jednostkom tym powierzano badanie rozmaitych spraw, następnie sprawy umarzano, a jednostki likwidowano.
Aż nadszedł wreszcie czas, że postanowiono dla celów oszczędnościowo-badawczych umieścić co ważniejszych działaczy w specjalnych ośrodkach, gdzie poddawano ich specjalnym oddziaływaniom leczniczo-uspokajającym. Ogłoszono także konkurs na nazwę rozpowszechniającej się jednostki chorobowej polegającej na uporczywym występowaniu do organów kontrolnych o skontrolowanie innych organów społecznych, czy ich działalność merytoryczna jest prawidłowa. Podczas tych działań badawczych przede wszystkim ustalono, że nieprawidłowe są wystąpienia powołanych zgodnie ze statutem komisji rewizyjnych, które działają na szkodę PZN. Stąd działania tychże zostały poddane wnikliwej ocenie sądów koleżeńskich zanim sądy te zostały rozwiązane po wydaniu orzeczeń, że ich postanowienia są niebyłe. Następnie osoby z kierownictwa naczelnego (nie mylić z naczelnymi ssakami) okręgów i zarządu głównego jako osoby szczególnie wrażliwe na sprawy niewidomych i całkowicie prywatne rząddały sprawdzenia działalności członków statutowo powołanych komisji rewizyjnych i orzeczenia szkodliwości ich poczynań dla ogółu niewidomych.
A potem uznano powszechnie, że za takie formy poświęcenia dla dobra innych wszystkim niewidomym należą się jakieś wyrazy uznania. Aby temu sprostać, postanowiono na najwyższym szczeblu, że jeżeli gdzieś znajduje się grupa niewidomych, tzn. co najmniej dwie osoby, mogą ze wszystkiego korzystać za darmo. W uzasadnieniu stwierdzono, iż taka grupa i tak będzie się wzajem oskarżać, a zatem do badania, czy np. jeden nie zjadł drugiemu czegoś, co tamten chciał akurat zjeść, a to pociągnie za sobą różne kontrole i możliwości zarobku czynników w sprawę angażowanych.
A wobec zakończenia przebiegu zdarzeń, obudziłem się z bólem głowy. Ale po chwili pomyślałem sobie, cóż, sen mara, Bóg wiara, i zasnąłem ponownie, a wtedy już przyśniły mi się lwy, jak staremu u Hemingwaya, czego i Czytelnikom serdecznie życzę.
Jerzy Ogonowski